Berlin 2011

DSC02412

Niby według planu, a nieco spontanicznie, postanowiliśmy na krótko, ale jakże treściwie obrać jako kierunek  stolicę naszych zachodnich sąsiadów. Wniosków było kilka - warto mieć plakietkę „ekologicznego pojazdu”, no chyba że lubi się jeździć na gapę pociążkami s-bahn po północy. To raz. Dobrze jest spać ponad trzy godziny, kiedy ma się umówione i zapłacone wejście o 11.00, to dwa. No i najważniejsze - tropiki nie zawsze są gorrrące. Prócz dość intensywnego zwiedzania kilku istotniejszych zabytków Berlina, oddaliśmy się  tropikalnym uciechom. Tropical Island, bo o niej mowa, dostarczyła nam wielu niezapomnianych wrażeń. To zupełnie nieprawdopodobna konstrukcja, której uroki docenić można zwłaszcza po zmroku, o który na szczęście o tej porze roku nietrudno. Jest pełna różnorakich atrakcji, a że większość ekipy to zapaleni zwolennicy grupowego, koedukacyjnego pocenia się, sporo czasu poświęciliśmy części z saunami, czego osobiście nie żałuję.

Zgodnie jednak wyspiarze stwierdzili, iż zaodrzańskie tropiki mają znamiona dużego basenu, który swoją osobliwością owszem urzeka, ale nie na tyle, aby spędzać w nim kilka dni z rzędu, czy wracać do niego nazbyt często.

Było fajnie, a następnym razem Tatralandia. Ot co!


Justyna i Michał Jaśnikowscy.

DSC02347
DSC02391
DSC02407
DSC02441
DSC02494
DSC02548
DSC02555
DSC02607
DSC02412