O forum słów kilka...

 


Internet sam w sobie stanowi bezcenne dobro, skarbnicę wiedzy, która od pewnego czasu, sukcesywnie i coraz bardziej agresywnie wkracza pod strzechy. Trudno nie dostrzec korzyści, jakie płyną z „sieciowej ekspansji” – tak dla życia publicznego, w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu, jak i dla szarych użytkowników, buszujących po miliardach kolorowych stron, szukając odpowiedzi na bardziej, bądź mniej ważne pytania, rozwijając swe zainteresowania, zawierając nowe znajomości lub zwyczajnie – przerywając monotonię szarej codzienności w nierealnym, choć tak bliskim i rzeczywistym świecie zer i jedynek.  Gdyby spróbować podzielić internautów, pewnie każdy zaproponowałby własną koncepcję i na podstawie swych doświadczeń, stworzyłby specyficzny schemat takiego „sortowania”. Przyjmijmy jednak roboczo, iż społeczność ową, podzielić można na tych, którzy niosą pomoc i tych, którzy jej potrzebują, z niezmiernie silnym podkreśleniem pewnego faktu – podział takowy nie dyskwalifikuje, nie osłabia, ani nie ubliża nikomu, bo jak sądzę, znajdzie się niejeden, który powie, że sam zawsze udziela pomocy, a nigdy jej nie potrzebuje, a co za tym idzie, można mu przypisać zaszczytne miejsce na szczycie naszego osobliwego „łańcucha pokarmowego”... Otóż nic bardziej mylnego. Aby to udowodnić, posłużmy się przykładem wyjątkowego, w moim mniemaniu, „organizmu internetowego”, jakim jest forum. 


Tak oto każdy z nas, choć raz w swoim życiu (świadczy o tym chociażby lektura niniejszego felietonu), odwiedził forum. Forum takie czy inne, niebieskie, zielone, czerwone, czy jakiej tam maści, większe mniejsze, ciekawe lub nudne – wszystkie je łączy wspólny mianownik użytkownika. Abstrahując od władzy ustawodawczej (administratorów, moderatorów i im podobnym, na których przyjdzie pora), szary użytkownik stanowi, jakby na to nie spojrzeć, esencję całej zabawy (zupełnie jak w demokracji, której trzonem jest społeczeństwo). Podobieństwa jednak na tym się nie kończą. Zupełnie jak w społeczeństwie, obowiązywać winny ściśle określone reguły postępowania, począwszy od podstawowych, niczym nieróżniących się od tych „z życia wziętych” zasad kulturalnego zachowania, skończywszy na specyficznych, ustanowionych przez ewoluującą na naszych oczach cyber - kulturę.  W tym miejscu płynnie przejść można do kolejnej analogii, w postaci zbioru nakazów i przywilejów każdego z członków forum – regulaminu, który przeważnie jasno i wyraźnie określa, co komu wolno, a czego nie (i o czym zupełnie jak w życiu, za często zapominamy). Trudno nakazać komuś, aby zrobił coś wbrew własnej woli, ale mam wrażenie, iż są pewne kanony zachowania, które przystoi stosować nawet w obliczu (błędnie rozumianej) anonimowości w cyberprzestrzeni. Daleko mi, do umoralniania kogokolwiek, bo sam też nie raz i nie dwa, w konflikt z regulaminem wchodziłem, ale myślę, że tak moim, jak i wszystkich trzeźwo myślących życzeniem jest, ażeby każdy z nas, choć raz zastanowił się, zanim kogoś obrazi, napisze coś nic nie wnoszącego lub zapyta o coś, co oczywiste dla wszystkich, dlań właśnie stanowi dylemat i zagadkę nie do rozwikłania w pojedynkę...  Tak też dobrnęliśmy w naszych rozważaniach, do najbardziej, jak sądzę, nurtującego wszystkich, już nie trzeźwo, a w ogóle – myślących, problemu, który systematycznie, z uporem wodospadu, nęka fora. Chodzi naturalnie o oczywiste, acz nie dla wszystkich, błahe, choć intrygujące, wszechobecne, a niechciane – pytania, na które znamy odpowiedź! Paradoks – zaiste... Bo choć trudno to sobie wyobrazić, statystycznie kilka postów na dzień to pytanie o coś: 


- o czym mowa była kilka postów wyżej, 

- o czym mowa była w innym temacie, 

- o czym mowy na pewno nie było, bo zagadnienie odbiega od tematyki forum, 

- lub w skrajnych przypadkach: o czym mowy na pewno nie było, bo to zwyczajnie – nie ma sensu... 


Tak też stosunkowo łatwo obliczyć, ile ślemy postów, które z powodzeniem moglibyśmy sobie darować. Podobnie łatwo jednak wyobrazić sobie, że trudno utrzymać w ryzach blisko dziesięć tysięcy użytkowników – bo nawet przyjmując za „czynnych” ćwierć z nich, otrzymujemy pokaźną sumę bzdur, do których my, specjalnie się nie poczuwamy, a za które ktoś, jakby na to nie spojrzeć – płaci. I tak – koło się zamyka... Regulamin, kultura, obycie... Ale co z tego? Wszyscy wiedzą, a jakoś jeden przez drugiego, co i rusz piszemy coś, z czego pół biedy, jeżeli nie do końca zdajemy sobie sprawę, a gorzej i jak mniemam częściej – nie tylko nic sobie nie robimy, a z premedytacja staramy się tym uprzykrzyć komuś życie...  Przychodzi wreszcie kolej na tych, którzy znoszą trudy codzienności, okopując się w coraz głębszym bagnie drobnych, niechcianych przewinień, a czasem naszych zwyczajnych złośliwości – administratorów i moderatorów. Bo to oni z mozołem starają się wpoić nam zasady, które jak się zdaje i o czym wcześniej wspomniałem, winniśmy wnosić do świata internetu z życia, a które z takich, czy innych powodów ignorujemy. O ile łatwiej byłoby i nam i im, i w życiu, i w sieci, gdybyśmy wkładali w nasze forum więcej pracy, i więcej cierpliwości. Może w obliczu tego, założony wcześniej podział ulegnie zatarciu? Może warto, aby każdy, tak nowicjusz, jak i niejeden wyjadacz, coś w swoim postępowaniu zmienił?  Bo przecież równie łatwo, jak pisać: co to znaczy, gdzie to znaleźć, można napisać: użyj opcji szukaj i nie zadawaj więcej głupich pytań.  Wobec powyższego, może niewiele się zmieni, ale pozostaje tak mi, jak i Wam wierzyć, iż z czasem dojdziemy do wprawy i dyplomatycznie odciążając innych, użyjemy wyszukiwarki lub czegoś bardziej wyrafinowanego. Pamiętajmy, że zarówno nasze forum, jak każde inne miejsce w sieci, z tą samą stanowczością wymaga od użytkownika przestrzegania reguł, które ustanowiono z myślą, o bardziej sprawnym, pełnym ładu, a ponad wszystko - kulturalnym jego funkcjonowaniu. Pozostaję wierzyć, że w ślad za ewolucją cyberprzestrzeni, pójdzie ewolucja cyber - kultury i może stanie się coś, czego nikt się nie spodziewa... Może kiedyś internet stanie się źródłem pozytywnych zachowań i miejscem, od którego ulica będzie się uczyć. Póki co – układy są, jakie są, ale jak mawiał gen. de Gaulle`a: „układy są jak dziewice, to znaczy są tyle, ile są”.  Bądźmy tymi, którzy je zmienią.




Michał Jaśnikowski (Vect0r)

________________________

Uprzejmie proszę o nie kopiowanie felietonu bez zgody autora.